Paulinie i Michałowi brakowało zdjęć rodzinnych, a przede wszystkim fajnych zdjęć córeczki – Jagody. Postanowili odezwać się do mnie. Wcześniej fotografowałam ważne wydarzenia w życiu ich znajomych, więc mimo że nie lubią stawać przed obiektywem, o efekty sesji byli (względnie) spokojni. 😉 Już w trakcie planowania naszego spotkania u nich na działce, okazało się, że brali w tym roku ślub i choć wcześniej tego nie planowali, to chcieliby nie tylko zdjęcia rodzinne z córeczką, ale też kilka zdjęć ślubnych plenerowych. Potraktowałam to trochę jak wyzwanie i umówiliśmy się na rodzinny spacer po lesie w okolicach zalewu i kilka ujęć w strojach ślubnych. Co z tego wyszło? Nazwałabym to rodzinnym plenerem ślubnym. Dwie spójne chociaż zupełnie inne sesje które zajęły nam tylko kilka godzin, a dostarczyły ujęć pełnych emocji które opowiadają o ich relacjach i miłości. Coraz częściej zdarzają mi się sesje, gdzie częścią pleneru są również dzieci i zawsze są to wyjątkowe zdjęcia pełne uczuć.
W natłoku codziennych zadań, gonitwy w pracy i przy wyzwaniach jakie stawia rodzicielstwo ciężko planuje się pewne z pozoru błahe aktywności. Gdy znajdzie się już chwila czasu wolnego, spokoju, po prostu trudno zmobilizować się do zdjęć. Tym wpisem chciałabym pokazać Wam dlaczego czasem warto sobie o mnie przypomnieć i jak dużo można osiągnąć w jedno popołudnie.
Ps. Plener ślubny w ładnej lokalizacji o zachodzie słońca to zawsze dobry pomysł 🙂