Zdjęcia portretowe nie zawsze muszą być „zwykłe”. Natalia odkąd mnie poznała, zawsze wspierała naszą działalność, głównie tę pod marką Profile Biznesu, związaną z obsługą fotograficzną firm. W zeszłym roku w jej życiu nadszedł czas kolejnych zmian i dalekiej podróży. Pomysłem na poradzenie sobie z nimi miała być właśnie ta sesja zdjęciowa, którą realizowaliśmy wiosną 2015.
Teraz, kiedy już wiemy że Natalia po roku nowych wyzwań i życia w Australii wróciła, chcielibyśmy powitać ją publikując tę sesję wspomnień z różnych etapów życia sprzed wyjazdu. Bardzo dziękujemy, że mogliśmy wspólnie z Tobą stworzyć te ujęcia, każde z nich jest dla nas wyjątkowe i choć wymagały od Ciebie i od nas sporo pracy to dla nas efekty mówią „było warto!”.
Tym razem o opis sesji poprosiliśmy również samą bohaterkę:
„Każdy z nas ma w życiu kilka szczególnie ważnych dni choćby takich jak zaręczyny, ślub, chrzest dziecka… Wszystkie te chwile na zawsze zostaną w naszej pamięci nawet jeśli nie będziemy mieli ani jednego zdjęcia z tego dnia. A jednak większość z nas decyduje się na zrobienie serii ujęć, bo czujemy, że to szczególnie ważne, że pomoże nam złapać tę chwilę, zatrzymać na dłużej. Wierzymy, że gdy za jakiś czas spojrzymy na zdjęcie, poczujemy drżenie serca i wszystkie emocje, które towarzyszyły nam tamtego dnia.
Przełomem w życiu może być też wyjazd. Porzucenie wszystkiego. Pasji, pracy, przyjaciół, rzeczy materialnych, znanych i kochanych miejsc. Taki przełom potrafi zrobić wyrwę w sercu. Pomóc mogą zdjęcia. Szczególne, wyjątkowe, przypominające o tym co ważne, o tym co było i gdzie to było. O czym jest ta sesja? O życiu, pasji, miłości, przeszkodach, potknięciach i ruszaniu dalej, nawet jeśli nie wiemy dokąd.”
Od momentu gdy Natalia zgodziła się na publikację i przesłała nam swój opis sesji minęło już trochę czasu. Ona sama zaś z perspektywy kolejnych miesięcy spędzonych na obczyźnie, postanowiła podzielić się tymi zdjęciami ze znajomymi oraz nieco dokładniej opisać towarzyszące im emocje. Dziś dzięki jej uprzejmości możemy spojrzeć na te zdjęcia również przez pryzmat historii im towarzyszących , a nie tylko poprzez ogólny ich opis.
„Należę do osób, które przywiązują się do ludzi i miejsc. Wiem, że nie każdy tak ma, ale dla mnie miejsca są szczególnie ważne. Przed wyjazdem do USA zrobiłam sobie wycieczkę rowerową po Łodzi i sfotografowałam „moje miejsca”, żeby móc czasem na nie spojrzeć. Przed wyjazdem do Australii poszłam o krok dalej. Poprosiłam profesjonalną panią fotograf (Marta, o Tobie mowa) o sesję zdjęciową, na której upamiętnię miejsca i wspomnienia dla mnie ważne.”
„To zdjęcie zostało zrobione w parku, do którego często chodziłam razem z dziadkiem. Dziadek był bardzo ważną osobą w moim życiu. Spędziłam z nim bardzo dużo czasu w dzieciństwie. Nauczył mnie bardzo wielu rzeczy, zachęcał do uczenia się nowych i zawsze przymykał oko na moje wybryki 🙂 Jednym z nich było wspinanie się po drzewach. Drzewo na zdjęciu to to samo drzewo, na które wchodziłam jako mała dziewczynka. Przy robieniu zdjęcia wydało mi się znacznie mniejsze niż je pamiętałam, ale wspięcie się na nie znacznie trudniejsze niż 25 lat temu 🙂 ”
„Pamiętacie swoje ulubione miejsce zabaw z dzieciństwa? Na zdjęciu jest moje. Choć przed blokiem miałam plac zabaw z drabinkami, piaskownicami i zjeżdżalnią, to ulubionym miejscem był dla mnie wielki (tzn. wtedy wydawał mi się wielki) asfaltowy plac. Plusem tego miejsca było to, że nie sięgało tam czujne oko rodziców, bo nie widać było tego placu z domowego okna. Niemniej największą zaletą było ogromne pole do popisu dla mojej wyobraźni. Ów plac spełniał wszystkie moje oczekiwania. Doskonały do jazdy na rowerze. Doskonały do jazdy na rolkach, ale przede wszystkim stawał się czym tylko chciałam. Często z koleżankami rysowałyśmy kredą plan mieszkania – kuchnię, salon, sypialnię itd. i bawiłyśmy się w „dom”. Kolorowa kreda pozwalała nam umeblować dom za każdym razem inaczej. Innym razem plac zamieniał się w szkołę lub cokolwiek innego co tylko przyszło nam do głowy.
Dziś widać na nim znaki czasu, popękana powierzchnia, miejscami trawa i chwasty, a uważne oko dostrzeże nawet potłuczone szkło. Ale dla mnie to miejsce w którym rozkwitała moja wyobraźnia, trwały piękne chwile, rodziło się zamiłowanie do sportu. Każdą przygodę kończył pełen miłości (i często zniecierpliwienia) okrzyk „Nataliaaa! Do domuuu!” i w tę stronę kieruję swoje kroki na ujęciu :)”
„W wieku 8 lat do tradycyjnych obowiązków szkolnych doszła popołudniowa szkoła muzyczna i towarzyszyła mi przez kolejnych 6 lat. Kiedyś miałam żal do rodziców, że wybrali dla mnie szkołę muzyczną. Wybrali, ponieważ mój nauczyciel pływania w szkole podstawowej stwierdził, że mam predyspozycje do tego sportu i chciał, żebym przeszła do klasy pływackiej. Zaznaczył, że muszę zdecydować się na jedno. Albo pływanie albo szkoła muzyczna. Z różnych względów rodzice zdecydowali, że jednak szkoła muzyczna. Moje serce ciągnęło jeszcze potem do sportu, kiedy zaczęłam trenować lekkoatletykę. Pamiętam jak biegałam z treningu lekkoatletyki na zajęcia z kształcenia słuchu. Robiłam wszystko, by móc mieć w życiu muzykę i sport.”
„Szkoła Muzyczna. Dlaczego piszę o szkole, a na zdjęciu teren porośnięty trawą? Niestety mojej filii Szkoły Muzycznej już dawno nie ma. Zamknięto ją kilka lat po tym jak ją ukończyłam. Próbowano przerobić budynek na gabinety lekarskie i inne rzeczy, ale w końcu zburzono i teren zarósł. Zdjęcie zostało zrobione w miejscu, w którym kiedyś była klasa gdzie przez lata tłukłam w klawisze, zgłębiając tajniki gry na pianinie.
Ujęcie było trudno zrobić nie tylko dlatego, że leżałam twarzą do ziemi. Nie tylko dlatego, że musiałam położyć się w kujących chwastach. I nie dlatego, że pełno było tam różnych robali. Ale dlatego, że było tam pełno pająków!! Co chwila właziły na klawiaturę i bezczelnie wyłaniały się spomiędzy trawy. Dłuższą chwilę nie mogłam się przemóc, ale pomysł na ujęcie mi się podoba, a pani fotograf patrzyła na mnie jakbym miała 5 lat i bała się Św. Mikołaja (swoją drogą panicznie bałam się tego typa w dzieciństwie!). I to jest właśnie to, czego nauczyła mnie Szkoła Muzyczna. Walki ze sobą. Z lenistwem. Ze słabościami. Wytrwałości w dążeniu do celu nawet jeśli nie kieruje mną pasja tylko poczucie obowiązku.”
„Chęć bycia niezależną, zamiłowanie do podejmowania wyzwań i poświęcenie się realizowaniu swoich pasji daje mi w życiu poczucie szczęścia. Jednocześnie sprawia, że czasem brakuje mi czasu lub miejsca dla innych. Są czasem takie chwile, kiedy czuję się jak w próżni. Otoczona niczym, słaba i bezradna. To tylko chwile, ale ich obecność nie może pozostać niezauważona.
Zdjęcie zrobione w miejscu, w którym bawiłam się w dzieciństwie, w pobliżu mieszkania moich dziadków, w centrum Łodzi. Kiedyś były tam tory, po których jeździł pociąg towarowy prosto do fabryki. Zawsze dostawałam od babci po uszach za bawienie się na torach. Patrząc na to z perspektywy czasu, miała swoje racje (choć ten pociąg jeździł naprawdę bardzo rzadko). „
„Na zajęcia taneczne trafiłam przypadkiem. W ramach szkolnych zajęć wf. Mieliśmy w liceum autorski program wychowania fizycznego i co semestr musieliśmy próbować różnych dyscyplin sportowych. Jedną z nich był taniec towarzyski. Do tej pory omijany przeze mnie szerokim łukiem.
Nie lubiłam tańczyć. Nie znosiłam tego. W ogóle nie tańczyłam, ani z chłopakami, ani w kółeczku. Byłam typową chłopczycą. Taniec towarzyski wydawał mi się teatralny i absolutnie nic mnie w nim nie pociągało.
A potem wszystko stanęło na głowie.
Różne opinie krążą o moim pierwszym nauczycielu tańca. Dla mnie to zawsze będzie człowiek, który obudził we mnie pewność siebie, który pokazał mi, że fajnie jest być kobietą, który za pośrednictwem tańca napompował mnie radością życia i dał siłę, by stawić czoło przeciwnościom losu.”
„Każdy zna ból upadku. Upadamy mniej lub bardziej boleśnie. Nauczyciel łyżwiarstwa powtarzał – jeśli przewrócisz się na lodzie, wstań i zrób to, co próbowałeś zrobić, jeszcze raz. Udowodnij sobie i wszystkim, że potrafisz to zrobić. Dopiero wtedy przejdź do innych ćwiczeń.
Po upadku wstaję i jeszcze bardziej uparcie idę tam, dokąd zmierzałam.”
„To już ostatnie zdjęcie z mojej sesji zdjęciowej. Kiedy pierwszy raz na nie patrzyłam, zadawałam sobie pytanie – dokąd biegniesz dziewczyno? Przed siebie, na oślep? Uciekasz przed czymś? Idziesz się przebiec? Zobaczyć coś nowego i zaraz wrócisz? Obejrzysz się chociaż za siebie?
A przecież to wcale nie o cel chodzi. Tylko o bieg. Czy ma się siłę dalej biec czy lepiej usiąść i patrzeć jak życie idzie dalej, a my stoimy w miejscu łudząc się, że od tego uda nam się zatrzymać czas.”
Natalio bardzo dziękuję Ci za to, że zaprosiłaś mnie do tej opowieści, to był niezwykły projekt :* – Marta.